Czy słyszałeś o czymś takim jak zjawisko moralnego transferu?
Wraz z zespołem na łamach „Journal of Experimental Social Psychology” opisał je
Dr Kendall Eskine. Co udało się wywnioskować z przeprowadzonych badań? Bardzo
ciekawą zależność.
Po pierwsze, sam
fakt siedzenia na krześle kłamcy lub ściskanie ręki oszustowi powoduje, że
ludzie czują się winni niepopełnionych (przecież) wykroczeń! Po drugie,
studenci, którzy zostali usadzeni na krześle (rzekomo) wcześniej używanym przez
kolegę przyłapanego na kradzieży, czuli się bardziej winni i ulegli jakby coś
ich dręczyło. W jeszcze innym badaniu studenci ściskający rękę koledze,
opisanemu jako ściągający na egzaminie, mieli większe poczucie winy niż inni.
Co najzabawniejsze, mniejsze wyrzuty sumienia mieli badani, którzy włożyli
rękawiczki tuż przed uściskiem! W kolejnym badaniu ludzie woleli unikać
wchodzenia w kontakt z ubraniami używanymi przez mordercę mimo zapewnień, że
były wcześniej prane.
Moralny transfer
nie dotyczy jednak tylko negatywnych uczuć. „Świadczy o tym fakt, że wartość
przedmiotów, które należały do celebrytów, jest zwykle bardzo wysoka” – mówią
badacze.
Niejednokrotnie
podczas wykładów, ćwiczeń, praktyk, a nawet pracy zawodowej, słyszeliśmy o
osobie Florence Nightingale. Znana jest na ogół z założenia pierwszej szkoły
pielęgniarskiej w Londynie w 1860 roku. F. Nightingale zapoczątkowała
nowoczesne pielęgniarstwo i szkolnictwo. Wielokrotnie podkreślała, że wybór
pielęgniarstwa jako zawodu nie jest ani poświęcaniem się, ani rezygnacją z
czegokolwiek. Nie może też być wyborem zastępczym. Pielęgniarstwo jest bowiem
ogromnie znaczącą służbą społeczną. Dziś jednak żyjemy w innych czasach. Choć
Florence Nightingale jak nikt rozumiała czym jest Pielęgniarstwo, to teraz nam
Pielęgniarkom zależy na innej bardzo ważnej rzeczy, którą z biegiem lat
utraciłyśmy - prestiż naszego zawodu. Aby jednak zrozumieć dlaczego tak się
stało, trzeba sięgnąć głębiej, a mianowicie do jakości kształcenia polskich
studentów pielęgniarstwa.
Określenie
„czasy się zmieniły”, często używamy, gdy chcemy podkreślić różnice w kulturze
i w ludzkim zachowaniu, które zmieniają się wraz z upływem czasu. Każde
państwo, społeczeństwo ma określone podstawowe wartości, które nadają sens,
identyfikację i kierunek działania. Mówimy tutaj o wolności, sprawiedliwości
społecznej, godności i prawach człowieka.
- Czy
wolność, sprawiedliwość społeczna, godność i prawa człowieka z biegiem lat
mogą ulec zmianie?
- Czy
studenci pielęgniarstwa pochodzą z "łapanek"?
- Czy
poziom erudycji studentów tego kierunku jest niższy w porównaniu z innymi?
- W
jaki sposób młodzieńcza pomyłka zawodowa wzmacniana jest w trakcie
edukacji, a także później?
- Jakie
konsekwencje w życiu zawodowym pielęgniarki i w stanie zdrowia przyszłych
pacjentów może powodować niewłaściwy wybór zawodu?
Analizując
powyższe pytania można pokusić się o wystawienie pobieżnej diagnozy, która
brzmi mniej więcej tak: „Stan polskiego pielęgniarstwa z roku na rok jest coraz
gorszy”. Narzekają przedstawiciele kadry zarządzającej, liderzy „sypiących się”
branżowych organizacji pozarządowych, psioczą też nauczyciele akademiccy, pracę
pielęgniarek krytykują pacjenci i ich bliscy. Każda z tych grup koncentruje się
na innym aspekcie niskiej jakości opieki. Problem nie jest nowy, a jego
korzenie zanurzone są w dalekiej przeszłości.
Ciężka praca – niska płaca – komu
się opłaca?
Pielęgniarstwo
nigdy nie było zawodem atrakcyjnym, choć opieka nad chorymi od zawsze jest
społecznie ceniona. Dysproporcja pomiędzy niskimi płacami a dużym obciążeniem
fizycznym i psychicznym sprawiała – i nadal tak się dzieje – że kandydaci do
pomagania ludziom chorującym chętniej wybierali/wybierają kierunek lekarski niż
pielęgniarstwo. Po prostu, jest to zawód ciężki, odpowiedzialny, wymagający
wielu nakładów, aby go zdobyć i wykonywać, i jednocześnie nieodwzajemniający
się oczekiwaną gratyfikacją finansową. Oczywiście, są i tacy, którzy nie
zważając na wspomniane niedogodności, wybierają tę ścieżkę zawodowej kariery.
Uwaga! Łapanka na
„pielęgniarstwo”
Na
kierunek „pielęgniarstwo” od zawsze była selekcja negatywna, tzn. że kandydatów
było mniej niż miejsc, a zatem do szkół przyjmowano wszystkich chętnych. Tego
typu politykę obserwuje się również obecnie.
W przeszłości
pielęgniarki były kształcone w średnich szkołach medycznych, natomiast na
studia magisterskie przyjmowano osoby legitymujące się co najmniej dwuletnim
stażem pracy w pielęgniarstwie. Egzamin wstępny był trudny, a liczba miejsc
niewielka, więc na studia dostawali się najlepsi. Mówi się, że kształcenie
akademickie magistrów dydaktyki medycznej i pielęgniarstwa było na wysokim
poziomie. Studia te przygotowywały absolwentów do pracy w charakterze
nauczycieli pielęgniarstwa średnich szkół medycznych lub do zarządzania w
ochronie zdrowia.
Współcześnie,
mimo iż wprowadzono akademickie kształcenie pielęgniarek na poziomie
licencjatu, niczego to nie zmieniło ani w sposobie postrzegania
profesjonalizmu, ani nie poprawiło poczucia satysfakcji pacjentów ze
świadczonej opieki, ani nie przyniosło oczekiwanej gratyfikacji finansowej.
Nabór na studia jest ciągle selekcją negatywną z powodu małej liczby
kandydatów. Każda uczelnia publiczna otrzymuje z Ministerstwa Zdrowia limit
miejsc na określonych kierunkach oraz proporcjonalną pulę środków finansowych.
Każde obsadzone studentem miejsce, to pieniądze, z których uczelnia „żyje”.
Obowiązuje tu zasada: „Pieniądze podążają za studentem”. To samo dotyczy
szkolnictwa prywatnego. Pragmatyzm sprawia, że sito do odcedzania kandydatów na
pielęgniarstwo musi mieć duże oka, żeby rekrutacja zakończyła się sukcesem. A
to powoduje, że poziom erudycji studentów tego kierunku jest niższy w
porównaniu z innymi, skoro pochodzą oni z „łapanki”. Czyli to, co kiedyś było
problemem średnich szkół medycznych, obecnie trafiło na akademickie salony,
budząc frustrację nauczycieli.
Wybór
kierunku studiów, jak i pracy zawodowej, ma wpływ na to jak w kolejnych latach
uczniowie stają się profesjonalistami, a następnie budują wizerunek grupie
zawodowej. Powołanie jest posiadaniem określonego daru do wykonywania danej
czynności i nadaje odpowiedni kierunek w budowaniu prestiżu zawodu. Motywy
wyboru kierunku pielęgniarstwa są różne. Niektóre właściwe, inne wręcz
odwrotnie. Ten etap podziału motywów jest kluczowym zagadnieniem w dokonaniu
wyboru.
Kto z łapanki, kto z wyboru
Obecnie
istnieje możliwość ubiegania się o przyjęcie na studia na kilku kierunkach i
uczelniach. Taki przywilej wynika z „dbałości” państwa o ukrycie bezrobocia
młodzieży, ale także chodzi o zapewnienie pracy nauczycielom. Po prostu jest
szansa, że dzięki takiej polityce państwa kandydat dostanie się na jakiekolwiek
studia. W jakiejś liczbie przypadków tym ostatecznym i ratującym przed
nicnierobieniem kierunkiem jest właśnie pielęgniarstwo. Jeśli są wolne miejsca,
to przyjmowani są wszyscy, którzy zdali maturę. Jeśli są wolne miejsca we
wrześniu, to ogłasza się kolejną rekrutację. Dlatego na pierwszym roku studiów
spotkamy studentów (1) zaangażowanych w naukę i dobrze rokujących; ale także
(2) znudzonych, a nawet sfrustrowanych wymaganiami; spotkamy również (3)
zaciekawionych przez pierwszy semestr, a potem zamyślonych i potwornie
zmęczonych; wreszcie (4) bardzo starających się, lecz mających mierne lub żadne
wyniki w nauce.
Pierwsza
grupa to osoby, które świadomie wybrały pielęgniarstwo i na dodatek dysponują
one wszystkimi predyspozycjami do studiowania na tym kierunku; druga grupa, to
studiujący dla zabicia czasu; trzecia, to tak zwani „spady z lekarskiego” – na
maturze mają wysoką punktację, lecz nie zostali przyjęci na kierunek lekarski,
za to już od połowy roku akademickiego przygotowują się do poprawki matury i
ponownie wystartują na wymarzony kierunek studiów; czwarta grupa, to osoby,
które świadomie wybrały pielęgniarstwo, ale studia okazały się zbyt trudne.
Trzy światy z tymi studentami
Stosunek
nauczycieli do studentów z poszczególnych grup jest różny. Jedynie pierwsza
grupa zapewnia poczucie satysfakcji z wykonywanej pracy. Druga grupa wywołuje
ogromną frustrację i nierozwiązywalny konflikt pomiędzy chęcią usunięcia ich z
szeregu studiujących (zdrowy rozsądek) a dawaniem „nieustających szans na
poprawę” (polityka państwa w zakresie kształcenia pielęgniarek). Z obserwacji
postępów i wyników w nauce wiadomo, że osoby te nie nadają się do pracy w
pielęgniarstwie, ale „skoro zaczęły studia, to zrobimy z nich pielęgniarki”.
Natomiast pod koniec pierwszego roku studiów nauczyciele pożegnają się z
trzecią grupą studentów, którzy ponownie zapiszą się na kierunek lekarski.
Czwarta grupa osób wzbudza mieszane uczucia: i frustrację, i chęć pomocy, i
nadzieję, i jednocześnie obawę.
Polityka
państwa w zakresie kształcenia pielęgniarek jest dość wyrazista. Liczy się
ilość. To wy, nauczyciele, musicie zrobić wszystko, by z kandydatów uczynić
studentów, a potem uformować absolwentów. Rachunek na wejściu i na wyjściu musi
się zgadzać. Jeśli nie, to uczelnia traci pieniądze, nauczyciele nie
wypracowują pensum godzin dydaktycznych – i generalnie, taka sytuacja grozi
redukcją etatów. Wiadomo, że działa to jak kij.
Odpowiedzialność
Przy
takiej polityce kształcenia spada jego jakość. Wiodącym motywem w tej kwestii
są oszczędności. Musi być dużo i tanio. No i za wszelką cenę należy wszystkich
studiujących doprowadzić do dyplomu. Na wielu uczelniach studenci już dawno
zorientowali się, że „mogą nic nie robić, a i tak zdadzą każdy egzamin, choćby
po kilka razy do niego przystępując”. Nie ma żadnych wątpliwości, że niektórzy
absolwenci pielęgniarstwa nie powinni podejmować pracy w tym zawodzie ze
względu na bezpieczeństwo chorych. Czy są oni na tyle świadomi i
odpowiedzialni, by uniknąć tragedii i „egzaminu” przed prokuratorem?
Generalnie
można powiedzieć, że polityka państwa w zakresie kształcenia wyższego
spowodowała obniżenie jakości nauczania. O ile takie podejście nie jest groźne
w przypadku kulturoznawstwa, to niskiej jakości pielęgniarka jest realnym
zagrożeniem zdrowia i życia ludzi. Państwo umywa ręce od odpowiedzialności za
taki stan, bo kandydaci przecież mieli wybór kierunku studiów i mogli zdecydować
inaczej, a także mieli możliwość zrezygnowania z nich, gdy okazało się, że nie
podołają wymaganiom. Mając dyplom ukończenia studiów i prawo wykonywania
zawodu, pielęgniarka ponosi pełną prawną i moralną odpowiedzialność za
wszystkie swoje działania, tym razem już bez taryfy ulgowej.
Czy słyszałeś o
czymś takim jak zjawisko pomyłki zawodowej? Jest bardzo powszechne w
dzisiejszych czasach. Co udało się wywnioskować z przeprowadzonych obserwacji?
Bardzo ciekawą zależność, a mianowicie, po pierwsze sam fakt siedzenia na
wykładach lub ćwiczeniach nie powoduje, że studenci nadają się na to, aby być
pielęgniarzami! Po drugie, studenci, którzy zostali przyjęci na kierunek
(rzekomo) wcześniej zachwalany przez kolegę, nie poczują nagle prawdziwego
powołania do pielęgniarstwa. Studenci ściskający rękę przy gratulacjach na
zakończenie studiów nie muszą pracować w zawodzie, jeśli im się on nie podoba.
Tak jak włożenie stroju kąpielowego nie czyni człowieka pływakiem, tak włożenia
fartucha pielęgniarskiego nie czyni człowieka pielęgniarką. Zjawisko pomyłki
zawodowej nie musi być tak powszechne i negatywnie odbierane. Jeśli tylko do
tak prestiżowego zawodu będą dobierani odpowiedni ludzie. A to właśnie
odpowiedni ludzie zbudują prestiż - nikt inny.
POBIERZ PLIK W PDF TUTAJ