poniedziałek, 28 kwietnia 2014

O jakości kształcenia

Czy słyszałeś o czymś takim jak zjawisko moralnego transferu? Wraz z zespołem na łamach „Journal of Experimental Social Psychology” opisał je Dr Kendall Eskine. Co udało się wywnioskować z przeprowadzonych badań? Bardzo ciekawą zależność.
Po pierwsze, sam fakt siedzenia na krześle kłamcy lub ściskanie ręki oszustowi powoduje, że ludzie czują się winni niepopełnionych (przecież) wykroczeń! Po drugie, studenci, którzy zostali usadzeni na krześle (rzekomo) wcześniej używanym przez kolegę przyłapanego na kradzieży, czuli się bardziej winni i ulegli jakby coś ich dręczyło. W jeszcze innym badaniu studenci ściskający rękę koledze, opisanemu jako ściągający na egzaminie, mieli większe poczucie winy niż inni. Co najzabawniejsze, mniejsze wyrzuty sumienia mieli badani, którzy włożyli rękawiczki tuż przed uściskiem! W kolejnym badaniu ludzie woleli unikać wchodzenia w kontakt z ubraniami używanymi przez mordercę mimo zapewnień, że były wcześniej prane.
Moralny transfer nie dotyczy jednak tylko negatywnych uczuć. „Świadczy o tym fakt, że wartość przedmiotów, które należały do celebrytów, jest zwykle bardzo wysoka” – mówią badacze.

Niejednokrotnie podczas wykładów, ćwiczeń, praktyk, a nawet pracy zawodowej, słyszeliśmy o osobie Florence Nightingale. Znana jest na ogół z założenia pierwszej szkoły pielęgniarskiej w Londynie w 1860 roku. F. Nightingale zapoczątkowała nowoczesne pielęgniarstwo i szkolnictwo. Wielokrotnie podkreślała, że wybór pielęgniarstwa jako zawodu nie jest ani poświęcaniem się, ani rezygnacją z czegokolwiek. Nie może też być wyborem zastępczym. Pielęgniarstwo jest bowiem ogromnie znaczącą służbą społeczną. Dziś jednak żyjemy w innych czasach. Choć Florence Nightingale jak nikt rozumiała czym jest Pielęgniarstwo, to teraz nam Pielęgniarkom zależy na innej bardzo ważnej rzeczy, którą z biegiem lat utraciłyśmy - prestiż naszego zawodu. Aby jednak zrozumieć dlaczego tak się stało, trzeba sięgnąć głębiej, a mianowicie do jakości kształcenia polskich studentów pielęgniarstwa.
Określenie „czasy się zmieniły”, często używamy, gdy chcemy podkreślić różnice w kulturze i w ludzkim zachowaniu, które zmieniają się wraz z upływem czasu. Każde państwo, społeczeństwo ma określone podstawowe wartości, które nadają sens, identyfikację i kierunek działania. Mówimy tutaj o wolności, sprawiedliwości społecznej, godności i prawach człowieka.

  • Czy wolność, sprawiedliwość społeczna, godność i prawa człowieka z biegiem lat mogą ulec zmianie?
  • Czy studenci pielęgniarstwa pochodzą z "łapanek"?
  • Czy poziom erudycji studentów tego kierunku jest niższy w porównaniu z innymi?
  • W jaki sposób młodzieńcza pomyłka zawodowa wzmacniana jest w trakcie edukacji, a także później?
  • Jakie konsekwencje w życiu zawodowym pielęgniarki i w stanie zdrowia przyszłych pacjentów może powodować niewłaściwy wybór zawodu?
Analizując powyższe pytania można pokusić się o wystawienie pobieżnej diagnozy, która brzmi mniej więcej tak: „Stan polskiego pielęgniarstwa z roku na rok jest coraz gorszy”. Narzekają przedstawiciele kadry zarządzającej, liderzy „sypiących się” branżowych organizacji pozarządowych, psioczą też nauczyciele akademiccy, pracę pielęgniarek krytykują pacjenci i ich bliscy. Każda z tych grup koncentruje się na innym aspekcie niskiej jakości opieki. Problem nie jest nowy, a jego korzenie zanurzone są w dalekiej przeszłości.

Ciężka praca – niska płaca – komu się opłaca?
Pielęgniarstwo nigdy nie było zawodem atrakcyjnym, choć opieka nad chorymi od zawsze jest społecznie ceniona. Dysproporcja pomiędzy niskimi płacami a dużym obciążeniem fizycznym i psychicznym sprawiała – i nadal tak się dzieje – że kandydaci do pomagania ludziom chorującym chętniej wybierali/wybierają kierunek lekarski niż pielęgniarstwo. Po prostu, jest to zawód ciężki, odpowiedzialny, wymagający wielu nakładów, aby go zdobyć i wykonywać, i jednocześnie nieodwzajemniający się oczekiwaną gratyfikacją finansową. Oczywiście, są i tacy, którzy nie zważając na wspomniane niedogodności, wybierają tę ścieżkę zawodowej kariery.

Uwaga! Łapanka na „pielęgniarstwo”
Na kierunek „pielęgniarstwo” od zawsze była selekcja negatywna, tzn. że kandydatów było mniej niż miejsc, a zatem do szkół przyjmowano wszystkich chętnych. Tego typu politykę obserwuje się również obecnie.

W przeszłości pielęgniarki były kształcone w średnich szkołach medycznych, natomiast na studia magisterskie przyjmowano osoby legitymujące się co najmniej dwuletnim stażem pracy w pielęgniarstwie. Egzamin wstępny był trudny, a liczba miejsc niewielka, więc na studia dostawali się najlepsi. Mówi się, że kształcenie akademickie magistrów dydaktyki medycznej i pielęgniarstwa było na wysokim poziomie. Studia te przygotowywały absolwentów do pracy w charakterze nauczycieli pielęgniarstwa średnich szkół medycznych lub do zarządzania w ochronie zdrowia.

Współcześnie, mimo iż wprowadzono akademickie kształcenie pielęgniarek na poziomie licencjatu, niczego to nie zmieniło ani w sposobie postrzegania profesjonalizmu, ani nie poprawiło poczucia satysfakcji pacjentów ze świadczonej opieki, ani nie przyniosło oczekiwanej gratyfikacji finansowej. Nabór na studia jest ciągle selekcją negatywną z powodu małej liczby kandydatów. Każda uczelnia publiczna otrzymuje z Ministerstwa Zdrowia limit miejsc na określonych kierunkach oraz proporcjonalną pulę środków finansowych. Każde obsadzone studentem miejsce, to pieniądze, z których uczelnia „żyje”. Obowiązuje tu zasada: „Pieniądze podążają za studentem”. To samo dotyczy szkolnictwa prywatnego. Pragmatyzm sprawia, że sito do odcedzania kandydatów na pielęgniarstwo musi mieć duże oka, żeby rekrutacja zakończyła się sukcesem. A to powoduje, że poziom erudycji studentów tego kierunku jest niższy w porównaniu z innymi, skoro pochodzą oni z „łapanki”. Czyli to, co kiedyś było problemem średnich szkół medycznych, obecnie trafiło na akademickie salony, budząc frustrację nauczycieli.

Wybór kierunku studiów, jak i pracy zawodowej, ma wpływ na to jak w kolejnych latach uczniowie stają się profesjonalistami, a następnie budują wizerunek grupie zawodowej. Powołanie jest posiadaniem określonego daru do wykonywania danej czynności i nadaje odpowiedni kierunek w budowaniu prestiżu zawodu. Motywy wyboru kierunku pielęgniarstwa są różne. Niektóre właściwe, inne wręcz odwrotnie. Ten etap podziału motywów jest kluczowym zagadnieniem w dokonaniu wyboru.


Kto z łapanki, kto z wyboru
Obecnie istnieje możliwość ubiegania się o przyjęcie na studia na kilku kierunkach i uczelniach. Taki przywilej wynika z „dbałości” państwa o ukrycie bezrobocia młodzieży, ale także chodzi o zapewnienie pracy nauczycielom. Po prostu jest szansa, że dzięki takiej polityce państwa kandydat dostanie się na jakiekolwiek studia. W jakiejś liczbie przypadków tym ostatecznym i ratującym przed nicnierobieniem kierunkiem jest właśnie pielęgniarstwo. Jeśli są wolne miejsca, to przyjmowani są wszyscy, którzy zdali maturę. Jeśli są wolne miejsca we wrześniu, to ogłasza się kolejną rekrutację. Dlatego na pierwszym roku studiów spotkamy studentów (1) zaangażowanych w naukę i dobrze rokujących; ale także (2) znudzonych, a nawet sfrustrowanych wymaganiami; spotkamy również (3) zaciekawionych przez pierwszy semestr, a potem zamyślonych i potwornie zmęczonych; wreszcie (4) bardzo starających się, lecz mających mierne lub żadne wyniki w nauce.
Pierwsza grupa to osoby, które świadomie wybrały pielęgniarstwo i na dodatek dysponują one wszystkimi predyspozycjami do studiowania na tym kierunku; druga grupa, to studiujący dla zabicia czasu; trzecia, to tak zwani „spady z lekarskiego” – na maturze mają wysoką punktację, lecz nie zostali przyjęci na kierunek lekarski, za to już od połowy roku akademickiego przygotowują się do poprawki matury i ponownie wystartują na wymarzony kierunek studiów; czwarta grupa, to osoby, które świadomie wybrały pielęgniarstwo, ale studia okazały się zbyt trudne.

Trzy światy z tymi studentami
Stosunek nauczycieli do studentów z poszczególnych grup jest różny. Jedynie pierwsza grupa zapewnia poczucie satysfakcji z wykonywanej pracy. Druga grupa wywołuje ogromną frustrację i nierozwiązywalny konflikt pomiędzy chęcią usunięcia ich z szeregu studiujących (zdrowy rozsądek) a dawaniem „nieustających szans na poprawę” (polityka państwa w zakresie kształcenia pielęgniarek). Z obserwacji postępów i wyników w nauce wiadomo, że osoby te nie nadają się do pracy w pielęgniarstwie, ale „skoro zaczęły studia, to zrobimy z nich pielęgniarki”. Natomiast pod koniec pierwszego roku studiów nauczyciele pożegnają się z trzecią grupą studentów, którzy ponownie zapiszą się na kierunek lekarski. Czwarta grupa osób wzbudza mieszane uczucia: i frustrację, i chęć pomocy, i nadzieję, i jednocześnie obawę.
Polityka państwa w zakresie kształcenia pielęgniarek jest dość wyrazista. Liczy się ilość. To wy, nauczyciele, musicie zrobić wszystko, by z kandydatów uczynić studentów, a potem uformować absolwentów. Rachunek na wejściu i na wyjściu musi się zgadzać. Jeśli nie, to uczelnia traci pieniądze, nauczyciele nie wypracowują pensum godzin dydaktycznych – i generalnie, taka sytuacja grozi redukcją etatów. Wiadomo, że działa to jak kij.

Odpowiedzialność
Przy takiej polityce kształcenia spada jego jakość. Wiodącym motywem w tej kwestii są oszczędności. Musi być dużo i tanio. No i za wszelką cenę należy wszystkich studiujących doprowadzić do dyplomu. Na wielu uczelniach studenci już dawno zorientowali się, że „mogą nic nie robić, a i tak zdadzą każdy egzamin, choćby po kilka razy do niego przystępując”. Nie ma żadnych wątpliwości, że niektórzy absolwenci pielęgniarstwa nie powinni podejmować pracy w tym zawodzie ze względu na bezpieczeństwo chorych. Czy są oni na tyle świadomi i odpowiedzialni, by uniknąć tragedii i „egzaminu” przed prokuratorem?
Generalnie można powiedzieć, że polityka państwa w zakresie kształcenia wyższego spowodowała obniżenie jakości nauczania. O ile takie podejście nie jest groźne w przypadku kulturoznawstwa, to niskiej jakości pielęgniarka jest realnym zagrożeniem zdrowia i życia ludzi. Państwo umywa ręce od odpowiedzialności za taki stan, bo kandydaci przecież mieli wybór kierunku studiów i mogli zdecydować inaczej, a także mieli możliwość zrezygnowania z nich, gdy okazało się, że nie podołają wymaganiom. Mając dyplom ukończenia studiów i prawo wykonywania zawodu, pielęgniarka ponosi pełną prawną i moralną odpowiedzialność za wszystkie swoje działania, tym razem już bez taryfy ulgowej.

Czy słyszałeś o czymś takim jak zjawisko pomyłki zawodowej? Jest bardzo powszechne w dzisiejszych czasach. Co udało się wywnioskować z przeprowadzonych obserwacji? Bardzo ciekawą zależność, a mianowicie, po pierwsze sam fakt siedzenia na wykładach lub ćwiczeniach nie powoduje, że studenci nadają się na to, aby być pielęgniarzami! Po drugie, studenci, którzy zostali przyjęci na kierunek (rzekomo) wcześniej zachwalany przez kolegę, nie poczują nagle prawdziwego powołania do pielęgniarstwa. Studenci ściskający rękę przy gratulacjach na zakończenie studiów nie muszą pracować w zawodzie, jeśli im się on nie podoba. Tak jak włożenie stroju kąpielowego nie czyni człowieka pływakiem, tak włożenia fartucha pielęgniarskiego nie czyni człowieka pielęgniarką. Zjawisko pomyłki zawodowej nie musi być tak powszechne i negatywnie odbierane. Jeśli tylko do tak prestiżowego zawodu będą dobierani odpowiedni ludzie. A to właśnie odpowiedni ludzie zbudują prestiż - nikt inny.

Bardzo serdecznie dziękujemy Panu Wojciechowi Nyklewiczowi za swój wkład w ten tekst, za pomoc i cierpliwość w redagowaniu i korekcie. Bez Pana Wojtka ten tekst by nie powstał! Z całego serca zachęcamy również do odwiedzenia autorskiego bloga Pana Nyklewicza TUTAJ

POBIERZ PLIK W PDF TUTAJ